Zapach pożądania...
Ostatnio zagłębiłam się w lekturę książki "Zapach pożądania" autorstwa Weroniki Jowskiej. Któż to taki? To kobieta piękna, bogata i... znudzona swoim dotychczasowym życiem. Znudzona do tego stopnia, że postanawia zatracić się w słodkich rozkoszach cielesnego świata... Urozmaicenie znajduje m.in. w ramionach Adama, syna ogrodnika, rozkoszuje się ciałem pewnego fotografa, ulega także wdziękom młodego górala...
Historie, które przetaczają się przez łamy książki, są napisane z lekkością, wzbogacone odpowiednią dozą pikanterii, nierzadko mamy do czynienia z prawdziwymi perełkami językowymi...
Gdy czytam o męskim nasieniu, którego smak autorka porównuje do "iglastego lasu skąpanego w zimowym słońcu", to muszę przyznać - jestem pod wrażeniem ;) Co więcej, moja wyobraźnia domaga się dalszych szczegółów i je dostaje... Oto bowiem sperma, którą smakuje bohaterka, "pachnie szorstką korą i łagodnymi kwiatami lawendy...".
Takich majstersztyków językowych jest dość dużo, co bez wątpienia zaświadcza o wartości słowa ujętego w ramy tekstu. Tekstu - dodajmy - pełnego ostrej lubieżności i wysublimowanego erotyzmu. Po "Zapach pożądania" warto sięgnąć z jeszcze jednego powodu. Otóż bohaterka, którą być może jest sama autorka..., śmiało kroczy po ścieżkach cielesnych przygód, zachowując przy tym pewną dozę pruderyjności.
Gdy ma opory przed osobistym odbiorem wibratora czy jest zawstydzona, gdy kochanek słodko okrasza jej twarz - nie wiemy do końca, czy to autentyczne reakcje czy może kokieteryjna gra bohaterki...
Tak skonstruowana treść - jak dla mnie - wprowadza pewną świeżość, w którą ubrana jest nasza nimfomanka. Czytamy więc z zapartym tchem o odgrywaniu ról dziwek czy pokojówek, po chwili zaś "kobieta wiecznie głodna" informuje nas, że nigdy z narzeczonym nie przeżyła finału zakończonego w ustach...
Dziwna to konstrukcja, acz ciekawa... Budząca zainteresowanie i chęć zagłębienia się w dalszą lekturę ;)