Jak wygląda sytuacja polskich sexshopów. W skali 1/10 dałabym 6. Nie za dużo, nie za mało. Ktoś mógłby powiedzieć: to nie jest źle. Ja zaś mówię: ale mogłoby być lepiej.
Czemu w takim razie nie jest? Na zaistniały stan rzeczy złożyło się kilka czynników, otóż:
1. dość purytańskie i pruderyjne społeczeństwo hamuje rozwój polskich sexshopów; owszem, w internecie jest sporo sklepów, niemniej wiele z nich nie funkcjonuje, a jak działają, ich oferta pozostawia wiele do życzenia;
2. gwoli precyzji, towary dostępne na stronach internetowych polskich sexshopów nie zalegają w magazynach tylko w hurtowniach, a to wydłuża czas dostawy do klienta;
3. inną istotną kwestią jest to, że ceny tych samych produktów w dwóch sexshopach mogą się radykalnie różnić; nie świadczy to dobrze o właścicielach, ale jest również ewidentnym znakiem rozchwiania rynku, czyli jego niestabilności;
4. warto także dodać, że polityka informacyjna polskich sexshopów pozostawia wiele do życzenia; jeśli na przykład weźmiemy pod lupę newslettery, okaże się, że tylko kilka sexshopów aktywnie z nich korzysta;
5. na koniec warto zauważyć, że oprócz Zapisków Ladacznicy nie ma medium erotycznego rzetelnie i obiektywnie oceniającego polskie sexshopy.