Ciemna, głucha noc. Stoję przy oknie i wpatruję się w dal. Kim jest filigranowa ruda piękność, która dostarczyła nagranie? Czy jestem zazdrosna o Anastazję? Dużo wątpliwości, zero wyjaśnień. W owym momencie nie to jest jednak najważniejsze. Nurtuje mnie bardziej postać Krzysztofa i jego metamorfoza oraz to, kim dla niego jest tajemnicza Hannah? Czy rudy odcień jej włosów ma związek z osobą, która dostarczyła nagranie? Nie wiem. Wiem jednak o czym myśli mężczyzna leniwie wylegujący się na kanapie przed telewizorem. Pieszczota penisa jest niezwykle sugestywna. Czy widzę, co robi mężczyzna? Owszem, podejmuję więc grę i udaję nieświadomą nadchodzących zdarzeń...

Trzy minuty później wszystko jest oczywiste. Okno, ja, a za mną mężczyzna. Plastyczne w swej lubieżności kobiece pieszczoty męskich klejnotów wypełniają pokój wymownym spektaklem rozkosznych zawodzeń... Nagle subtelną grę kochanków przerywa gwałtowne westchnienie. To znak słodkiego zespolenia ciał. Smakowanie zakazanego owocu trwa ładną chwilę. W pokoju panuje cisza, wymowna cisza, którą wypełniają miłosne odgłosy kochanków. Taniec ciał współgra z muzyką rozkosznych zawodzeń, którą słyszą wyłącznie bohaterowie zdarzeń… Zajmuję pozycję na parapecie. Szeroko rozłożone nogi to zapowiedź rozkoszy. Moje ciało mówi a on ten język zna... Znów donośne westchnienia. Jestem jego. Po samiuśkie klejnoty. Dobrze jednak, że pozostały na zewnątrz, są bowiem instrumentem muzycznym nadającym rytm cielesnego pożądania… Moje zawodzenia, jego westchnienia, do tego ten jakże charakterystyczny odgłos obijających się o kobiece pośladki nabrzmiałych jąder... Każda chwila może być brzemienna w rozkosz, każdy łakomy kęs męskich bioder może uruchomić lawinę cielesnych doznań... Jeszcze chwila, parę mikrosekund liczonych w słodkim omdleniu, w rozkosznym bólu... Wreszcie...

Niestety, nie tylko w pozytywnym sensie. Wciąż moje myśli oscylują wokół pewnego wydarzenia. Otóż, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że już kiedyś widziałam Krzysztofa. Było to w Mediolanie, w Teatro alla Scala. Swego czasu towarzyszyłam tam Jonasowi. Lubię tego typu sztukę. I nie chodzi mi o poziom znacznie wykraczający poza rozrywkę dla maluczkich. Przede wszystkim chodzi o elegancką oprawę, styl w jakim przekaz dociera do odbiorcy, chłód wyzierający z ducha dystynkcji, jaki unosi się podczas trwania opery…

Tego wieczoru rozpiętość utworów oscylowała od typowo męskiej perspektywy (Sonata Erotica Erwina Schulhoffa) po cukierkowo-dziewczęcą kompozycję Walshe (your name here). Rozstrzał występował także na poziomie treściowo-formalnym utworów: od kompozycji na instrument akustyczny i elektronikę - Série Rose Pierre’a Jodlowskiego - operującej skojarzeniami zaczerpniętymi z erotycznych dialogów i filmów pornograficznych, poprzez przewrotną opowieść o kobiecej rozkoszy Laurie Anderson w Langue d’amour, w której rozszczepiony przez wokoder głos rozmywał narrację, potęgując erotyzm, aż po kompilację sampli kobiecego głosu w Public Privacy #5 Aria Muntendorf.

W spektaklu, podczas którego kobieta - czy widziana oczami mężczyzny (Kreidler, Schulhoff, Jodlowski), czy drugiej kobiety (Walshe, Muntendorf, Anderson) - była obiektem seksualnym, znanym z filmów pornograficznych czy kobiecych magazynów. Szczególnie podobała mi się klamra, którą tworzyły dwa skrajne dzieła. Your name here Jennifer Walshe dotyczył doświadczeń inicjacyjnych nastoletniej dziewczyny. X&X Juliany Hodkinson i Nielsa Ronsholdta pokazywał nam drugi biegun doświadczeń seksualnych - życie w stałym związku z jego rutyną, ale też ze wszystkimi rytuałami, które go budują. Z małymi radościami i małymi dramatami, które rozgrywają się w sypialni, gdy gasną lampki nocne. Co ciekawe, choć obsada i tytuł wskazywał na kontekst homoerotyczny, odebrałem utwór bardziej uniwersalnie. Bez trudu można sobie wyobrazić ten utwór wykonywany przez dwóch mężczyzn lub kobietę i mężczyznę. Na uwagę zasługiwała jeszcze Dadaistyczna Sonata Erotica Erwina Schulhoffa pachniała sensacją i tabu, niemal jak mit opowiadany sobie przez podekscytowanych mężczyzn, oraz zawarty w Série Rose Pierre’a Jodlowskiego orgazm, który na fali rewolucji seksualnej stał się fetyszem i obowiązkowym elementem filmów porno.

Dość jednak o kulturze wyższej. Skoncentrujmy się bardziej na sprawach bardziej przyziemnych, a dokładniej rzecz ujmując - cielesnych... Oto bowiem opera rozgrywająca się na moich oczach była jedynie zasłoną dymną przed prawdziwą sztuką… W scenie, w której dane mi było być obserwatorką, główna rola przypadła w udziale istocie niezwykle pięknej. Motyl, który tego wieczoru stał się prezentem, z lekkością, rzekłabym - z gracją spoczął na łonie, jak się później dowiedziałam, kobiety o imieniu Hannah. O takiej istocie jak Hannah mówi się, że stworzył ją Szatan aby rzucić mężczyzn na kolana. Święta prawda, choć ubrana w nieczyste szaty lubieżności... Kto jednak, w obliczu takiej piękności, miałby wyrzuty sumienia z powodu nieprzyzwoitych myśli? Grzech w tym przypadku jest wskazany, co więcej - jest nieunikniony... Jego zapach przyjemnie drażni swą lubieżną wonią, niespieszno wodząc na pokuszenie... Skusił się więc Krzysztof na podróż do Zakazanego Ogrodu, gdzie owa piękność mieszkała. Słodki grzech był na wyciągnięcie ręki - wystarczyło chcieć...

Nie dziwne, że łono Hannah upatrzył sobie motyl szczególnie, wszak był powodowany ciekawością i lubieżnymi myślami swojego właściciela. Gdy podczas antraktu rozkoszny owad zagościł na dobre między udami kobiety, nie byłam jeszcze świadoma tego, co nastąpi. A działo się, oj działo... Gdy salę pokrył mrok a scenę wypełniła muzyka towarzysząca znakomitej grze artystów, spektakl zaczął toczyć się w zupełnie innym wymiarze. W świecie, w którym się znalazłam, nie było strawy dla ducha, tylko dla ciała. To cielesność Hannah była w centrum uwagi. Mając między nogami wibrator w formie motyla, który zmysłowo "położył" skrzydła na muszelce, z trudem opanowywała emocje. Te jednak były nie do ujarzmienia. A wszystko za sprawą towarzyszącego mężczyzny. Dyskretny pilot, który dzierżył w dłoni, był wyznacznikiem aktywności rozkosznego owada. Wystarczyło uruchomienie przycisku, a motyl wzbijał się do lotu, przyprawiając ciało o przyjemne dreszcze...

Długa, czerwona suknia, a pod nią ekskluzywna bielizna erotyczna, skutecznie skrywały drżenie ud i lubieżne pulsacje wyposzczonej szczeliny, niestety słodki grymas malujący się na twarzy Hannah nie pozostawiał złudzeń co do rozkoszy, która skutecznie ją pochłaniała. Całe szczęście, że operowe arie artystów skupiały na sobie spojrzenia przybyłych gości. Gdyby nie to, wszystkie oczy zwróciłyby się w stronę tych dwojga, a dokładniej rzecz ujmując - na łono kobiety, które przyjemnie zwilgotniało… Była tak napalona, że zaczęła mruczeć podobnie jak rozkoszny gadżet erotyczny. Co ciekawe, mężczyzna któremu towarzyszyła, zachowywał kamienną twarz i stoicki spokój. Bawiła go cała sytuacja, więcej - podniecała go świadomość władzy nad emocjami kochanki. Dlatego, bez żadnych oporów, hojnie wykorzystywał cały wachlarz możliwości dyskretnego pilota. To musiało zakończyć się słodkim finałem, i tak też się stało. Nim opera dobiegła końca, błogość wypełniła każdy fragment kobiecego ciała, po czym zniknęła w niebycie słodkiego zatracenia niczym motyl unoszący się nad pachnącą kwieciem łąką. Nigdy bym nie pomyślała, że tak mała istota może dać tyle przyjemności...

Czemu Krzysztof nigdy nie wspomniał o tej kobiecie? Przecież nie mieliśmy mieć przed sobą żadnych tajemnic. I dlaczego Jonas tak szybko chciał opuścić Mediolan? Nie znałam odpowiedzi na te pytania, wiedziałam jednak jak ukarać kochanka. Tegoroczne święta, jak co roku, spędziliśmy razem. Wyjechaliśmy do Aspen, aby kilka dni pobyć z dala od Warszawy. Wybraliśmy ten kurort z dwóch powodów. Miejsce leżące w Górach Skalistych zapiera dech w piersiach ze względu na malowniczo ośnieżone pasma. Z drugiej strony, pomijając gwiazdy światowego formatu, nie ma tu zbyt dużo paparazzich, ponieważ odstrasza ich mróz i trudny dojazd. Ustronny hotel był udanym pomysłem. Udanym tym bardziej, że strasznie byliśmy siebie złaknieni. Oj strasznie... Podczas pobytu rozkosz targała nami wielokrotnie. Moje ciało zaspokajało głód mego kochanka, wykwintnie karmiąc jego cielesne podniebienie... Bez wątpienia z rozrzewnieniem będę wspominała Boże Narodzenie. Najczęściej jednak będę wracała myślami do pewnej sytuacji...

Był 26 grudnia. W porze popołudniowej opuściliśmy pokój i postanowiliśmy udać się na drinka do hotelowego baru. Tymczasem chwila, której doświadczyliśmy, napisała zgoła inny scenariusz... Oto naszym oczom ukazał się pokój hotelowy, zza drzwi którego dobiegały rozkoszne odgłosy. Nie mogliśmy powstrzymać ciekawości, nie minęła więc minuta a staliśmy pod drzwiami, które po chwili - powodowani lubieżnym zainteresowaniem - lekko rozchyliliśmy. Było warto. Ukazała się nam para kochanków, która oddawała się miłosnemu zatraceniu. Najbardziej pikantne w tej historii nie są jednak splecione ciała zespolone objęciami wzbierającego uczucia lecz to, że rozkoszny spektakl był seansem dedykowanym... Krzysztofowi, który dość szybko zorientował się, że obserwowana para to... Anastazja i Paweł...

- Kurwa, co tu się dzieje?!? - nie krył zdziwienia pomieszanego z oburzeniem.

- Uspokój się i obserwuj! - stanowczy głos Joanny przybrał postać nieznoszącą sprzeciwu, co Krzysztof zrozumiał nad wyraz dobrze.

Paweł siedział wygodnie w fotelu, leniwie sączył drinka i niespiesznie raczył się dymem z papierosa, którego z gracją popalał. Zaiste scena godna uwagi. Pieszczoty francuskie, którymi obdarowywała wybranka młoda kobieta i karesy dłonią przyrodzenia dojrzałego mężczyzny, który zapłacił za ten spektakl, to coś, co na długo pozostanie w naszej pamięci… Widząc jak rozkosznie sterczały męskie berła, jak ponętnie prężyły wdzięki, z sekundy na sekundę wzbierała we mnie chęć na zatracenie się w realiach, których byłam naocznym świadkiem. Wierzcie mi, trudno było oderwać wzrok od Anastazji, która z subtelnością przynależną luksusowej dziwce klęczała przed kochankiem i pieściła językiem duże, ponętnie ukształtowane żyłkami pulsujące pragnienie...

Zawsze podobał mi się widok wyposzczonego demona w delikatnych ustach kobiety. Gdy zaś do tego dodamy kobietę usługującą dwóm mężczyznom, pokusa nakazująca poddanie się rozkoszy jest nieunikniona. Gdy więc młoda dziewczyna zaczęła pieścić dłonią obserwatora, nie wypuszczając z ust twardej namiętności partnera, po moim udzie spłynęła stróżka lepkiego nektaru. Na szczęście nie pobrudził mi pończochy, bo w porę postawiła mu tamę ręka ukochanego. Od kiedy sięgnę pamięcią, Krzysztof lubi ratować z opresji, zwłaszcza w takich sytuacjach... Ja zaś najbardziej lubię jak karmi mnie słodkościami. Tak kochani, lubię zlizywać swoje soki z palca ukochanego... Lubię również ocierać się tyłeczkiem o budzącego się do życia penisa, jak również czuć ciepłą dłoń na cipce… Tego wszystkiego doświadczyłam stojąc przed drzwiami wiodącymi do tajemniczego pokoju hotelowego i obserwując rozkoszny trójkąt kochanków. Ssałam palec ukochanego uprzednio zamoczony w mojej muszelce, lekko rozkraczona, z majtkami na wysokości kolan. Do tego "trzepiąc" uwolnionego kutasa wybranka, który domagał się wulgarnych pieszczot...

Kochankowie z pokoju nie byli świadomi, że są obserwowani, co sprawiało, że sytuacja była pełna podniecającego napięcia. Byłam tak pobudzona widokiem, tak rozpalona palcami ukochanego, tak rozjuszona pikantnymi komentarzami szeptanymi mi do ucha, że jedyne o czym myślałam, to oddanie się memu mężczyźnie na oczach wszystkich! Tu i teraz! Moje marzenie się spełniło, zanim jednak do niego doszło, na hotelowym korytarzu rozległ się przyjemny pomruk, zaś chwilę potem mój jęk, w porę stłumiony dłonią kochanka. Wszystko za sprawą masażera, którego w prezencie dostałam od Lukrecji, przyjaciółki z branży. Poręczne urządzenie to kochanek doskonały. W rękach biegłego w sztuce kochania mężczyzny jest w stanie wielokrotnie przyprawić kobietę o słodki dreszcz emocji. Tak też było w moim przypadku. Niemal słaniałam się z podniecenia mając między nogami masturbator a przed oczami podwójną penetrację słodkich zakamarków przepięknej Anastazji… Czym dłużej patrzyłam na samców, którzy rozkoszują się ciałem kobiety, tym większa wzbierała we mnie chęć bycia zerżniętą. Kutas, którego dzierżyłam w dłoni, był twardy jak głaz i gorący niczym lawa. Czułam, jak w jego środku wrze ciepła i lepka sperma. Świadomość, że penis kipi od nadmiaru nasienia, podniecała mnie do granic możliwości.

Gdy ukochany niespodziewanie włożył palec w moją kakaową szczelinę, nie wytrzymałam i powodowana orgazmem lekko opadłam na podłogę. Nie uszło to uwadze kochanków zatraconych w miłosnym trójkącie. Nie poprzestając w uczestnictwie w swojej orgii, patrzyli na nas i upajali się widokiem napalonej suczki i jej Mastera. Gdy podszedł do mnie Paweł, mój ukochany oddał mu masażer, sam zaś wbił kutasa w ciasną i wilgotną z podniecenia cipkę. Kolejny orgazm zawładnął mym ciałem. Chwilę później przyszedł następny, byłam bowiem bezradna wobec masażera trzymanego między udami przez drugiego mężczyznę... Płonęłam żywym ogniem rozkoszy, paliłam się na stosie ułożonym z rozkosznych chwil, byłam w amoku, gotowa na wszystko, spolegliwa wobec targającego mną uczucia. Gdy zmysłowy pomruk masażera dobiegł końca, padłam na kolana przed oprawcami i niczym francuska pokojówka ssałam nabrzmiałe kutasy napalonych panów domu. Raz jednego, raz drugiego, raz trzeciego. Mężczyźni przekazywali mnie niczym sukę, która jest ich własnością. Szarpali za włosy i policzkowali penisami. Aż nastał moment spełnienia. Aż mężczyźni, jeden po drugim, niczym wyborowi strzelcy, słodko wystrzelili na me usta to, co mają najcenniejsze...

Vendetta się dokonała...

 

Dodaj komentarz


Szukaj

Newsletter

Zapisując się na newsletter, zgadzam się na przetwarzanie danych osobowych, akceptując warunki Polityki prywatności.
BIGtheme.net http://bigtheme.net/ecommerce/opencart OpenCart Templates