Kochani, pamiętacie Pierre'a? To mój francuski przyjaciel, którego swego czasu poznałam na Lazurowym Wybrzeżu.
 
Nasza znajomość zaczęła się od spaceru brzegiem morza, potem przy blasku księżyca zrodził się romans, dziś łączy nas zażyła przyjaźń...
 
Kilka dni temu Pierre zadzwonił do mnie i powiedział, że będzie w Warszawie w sprawach biznesowych. Jak się dowiedziałam, byłby niezwykle rad, gdybym towarzyszyła mu w kolacji służbowej.
 
- Nie daj się prosić Kochanie, zrób mi ten zaszczyt i wyświadcz mi tę francuską przysługę - namawiał z gracją i mimiką dworskiego markiza.
 
Jako że lubię Pierre'a i przepadam za jego finezyjnym poczuciem humoru, zgodziłam się bez wahania.
 
Kolacja, jak to z Pierre'em bywa, wykwintna, goście - wybitni, rozmowy wyborne - na najwyższym poziomie sztuki konwersacji. Wszystko to jednak bladło w obliczu moich ust. Ale po kolei.
 
Francuski gość wymaga francuskiej oprawy. Pomna tej zasady, sięgnęłam po kosmetyki wręcz idealne do zaistniałej okoliczności. Wybór mógł być tylko jeden - marka Make-up Atelier Paris.
 
Nie bez kozery na wieczór z Pierre'em wybrałam krwistoczerwoną pomadkę. Jej zmysłowa barwa, jej lubieżny odcień zamieniły moje usta w soczystą rozkosz. Rozkosz, która odcisnęła swoje seksowne piętno na spojrzeniu przyjaciół Pierre'a...
 
Panowie nie potrafili ukryć zachwytu, a ich towarzyszki z trudem hamowały prawdziwe emocje...
 
Tak, Kochane Panie, w makijażu diabeł tkwi w szczególe. A w przypadku pomadki z rodziny Atelier Paris, diabeł jest szczególnie wyuzdany...
 
Wygodnie rozsiada się na kobiecych wargach i uwodzicielsko namawia do ich posmakowania. Wierzcie mi, nie ma takiego śmiałka, który odmówi skosztowania zakazanego owocu z Ogrodu Folaroni...
 

Dodaj komentarz


Szukaj

Newsletter

Zapisując się na newsletter, zgadzam się na przetwarzanie danych osobowych, akceptując warunki Polityki prywatności.
BIGtheme.net http://bigtheme.net/ecommerce/opencart OpenCart Templates