POLNISCH

Słodka vendetta - fragment powieści erotycznej Grzeszna Bogini

Ciemna, głucha noc. Stoję przy oknie i wpatruję się w dal. Kim jest filigranowa ruda piękność, która dostarczyła nagranie? Czy jestem zazdrosna o Anastazję? Dużo wątpliwości, zero wyjaśnień. W owym momencie nie to jest jednak najważniejsze. Nurtuje mnie bardziej postać Krzysztofa i jego metamorfoza oraz to, kim dla niego jest tajemnicza Hannah? Czy rudy odcień jej włosów ma związek z osobą, która dostarczyła nagranie? Nie wiem. Wiem jednak o czym myśli mężczyzna leniwie wylegujący się na kanapie przed telewizorem. Pieszczota penisa jest niezwykle sugestywna. Czy widzę, co robi mężczyzna? Owszem, podejmuję więc grę i udaję nieświadomą nadchodzących zdarzeń...

Trzy minuty później wszystko jest oczywiste. Okno, ja, a za mną mężczyzna. Plastyczne w swej lubieżności kobiece pieszczoty męskich klejnotów wypełniają pokój wymownym spektaklem rozkosznych zawodzeń... Nagle subtelną grę kochanków przerywa gwałtowne westchnienie. To znak słodkiego zespolenia ciał. Smakowanie zakazanego owocu trwa ładną chwilę. W pokoju panuje cisza, wymowna cisza, którą wypełniają miłosne odgłosy kochanków. Taniec ciał współgra z muzyką rozkosznych zawodzeń, którą słyszą wyłącznie bohaterowie zdarzeń… Zajmuję pozycję na parapecie. Szeroko rozłożone nogi to zapowiedź rozkoszy. Moje ciało mówi a on ten język zna... Znów donośne westchnienia. Jestem jego. Po samiuśkie klejnoty. Dobrze jednak, że pozostały na zewnątrz, są bowiem instrumentem muzycznym nadającym rytm cielesnego pożądania… Moje zawodzenia, jego westchnienia, do tego ten jakże charakterystyczny odgłos obijających się o kobiece pośladki nabrzmiałych jąder... Każda chwila może być brzemienna w rozkosz, każdy łakomy kęs męskich bioder może uruchomić lawinę cielesnych doznań... Jeszcze chwila, parę mikrosekund liczonych w słodkim omdleniu, w rozkosznym bólu... Wreszcie...

Niestety, nie tylko w pozytywnym sensie. Wciąż moje myśli oscylują wokół pewnego wydarzenia. Otóż, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że już kiedyś widziałam Krzysztofa. Było to w Mediolanie, w Teatro alla Scala. Swego czasu towarzyszyłam tam Jonasowi. Lubię tego typu sztukę. I nie chodzi mi o poziom znacznie wykraczający poza rozrywkę dla maluczkich. Przede wszystkim chodzi o elegancką oprawę, styl w jakim przekaz dociera do odbiorcy, chłód wyzierający z ducha dystynkcji, jaki unosi się podczas trwania opery…

Tego wieczoru rozpiętość utworów oscylowała od typowo męskiej perspektywy (Sonata Erotica Erwina Schulhoffa) po cukierkowo-dziewczęcą kompozycję Walshe (your name here). Rozstrzał występował także na poziomie treściowo-formalnym utworów: od kompozycji na instrument akustyczny i elektronikę - Série Rose Pierre’a Jodlowskiego - operującej skojarzeniami zaczerpniętymi z erotycznych dialogów i filmów pornograficznych, poprzez przewrotną opowieść o kobiecej rozkoszy Laurie Anderson w Langue d’amour, w której rozszczepiony przez wokoder głos rozmywał narrację, potęgując erotyzm, aż po kompilację sampli kobiecego głosu w Public Privacy #5 Aria Muntendorf.

W spektaklu, podczas którego kobieta - czy widziana oczami mężczyzny (Kreidler, Schulhoff, Jodlowski), czy drugiej kobiety (Walshe, Muntendorf, Anderson) - była obiektem seksualnym, znanym z filmów pornograficznych czy kobiecych magazynów. Szczególnie podobała mi się klamra, którą tworzyły dwa skrajne dzieła. Your name here Jennifer Walshe dotyczył doświadczeń inicjacyjnych nastoletniej dziewczyny. X&X Juliany Hodkinson i Nielsa Ronsholdta pokazywał nam drugi biegun doświadczeń seksualnych - życie w stałym związku z jego rutyną, ale też ze wszystkimi rytuałami, które go budują. Z małymi radościami i małymi dramatami, które rozgrywają się w sypialni, gdy gasną lampki nocne. Co ciekawe, choć obsada i tytuł wskazywał na kontekst homoerotyczny, odebrałem utwór bardziej uniwersalnie. Bez trudu można sobie wyobrazić ten utwór wykonywany przez dwóch mężczyzn lub kobietę i mężczyznę. Na uwagę zasługiwała jeszcze Dadaistyczna Sonata Erotica Erwina Schulhoffa pachniała sensacją i tabu, niemal jak mit opowiadany sobie przez podekscytowanych mężczyzn, oraz zawarty w Série Rose Pierre’a Jodlowskiego orgazm, który na fali rewolucji seksualnej stał się fetyszem i obowiązkowym elementem filmów porno.

Dość jednak o kulturze wyższej. Skoncentrujmy się bardziej na sprawach bardziej przyziemnych, a dokładniej rzecz ujmując - cielesnych... Oto bowiem opera rozgrywająca się na moich oczach była jedynie zasłoną dymną przed prawdziwą sztuką… W scenie, w której dane mi było być obserwatorką, główna rola przypadła w udziale istocie niezwykle pięknej. Motyl, który tego wieczoru stał się prezentem, z lekkością, rzekłabym - z gracją spoczął na łonie, jak się później dowiedziałam, kobiety o imieniu Hannah. O takiej istocie jak Hannah mówi się, że stworzył ją Szatan aby rzucić mężczyzn na kolana. Święta prawda, choć ubrana w nieczyste szaty lubieżności... Kto jednak, w obliczu takiej piękności, miałby wyrzuty sumienia z powodu nieprzyzwoitych myśli? Grzech w tym przypadku jest wskazany, co więcej - jest nieunikniony... Jego zapach przyjemnie drażni swą lubieżną wonią, niespieszno wodząc na pokuszenie... Skusił się więc Krzysztof na podróż do Zakazanego Ogrodu, gdzie owa piękność mieszkała. Słodki grzech był na wyciągnięcie ręki - wystarczyło chcieć...

Nie dziwne, że łono Hannah upatrzył sobie motyl szczególnie, wszak był powodowany ciekawością i lubieżnymi myślami swojego właściciela. Gdy podczas antraktu rozkoszny owad zagościł na dobre między udami kobiety, nie byłam jeszcze świadoma tego, co nastąpi. A działo się, oj działo... Gdy salę pokrył mrok a scenę wypełniła muzyka towarzysząca znakomitej grze artystów, spektakl zaczął toczyć się w zupełnie innym wymiarze. W świecie, w którym się znalazłam, nie było strawy dla ducha, tylko dla ciała. To cielesność Hannah była w centrum uwagi. Mając między nogami wibrator w formie motyla, który zmysłowo "położył" skrzydła na muszelce, z trudem opanowywała emocje. Te jednak były nie do ujarzmienia. A wszystko za sprawą towarzyszącego mężczyzny. Dyskretny pilot, który dzierżył w dłoni, był wyznacznikiem aktywności rozkosznego owada. Wystarczyło uruchomienie przycisku, a motyl wzbijał się do lotu, przyprawiając ciało o przyjemne dreszcze...

Długa, czerwona suknia, a pod nią ekskluzywna bielizna erotyczna, skutecznie skrywały drżenie ud i lubieżne pulsacje wyposzczonej szczeliny, niestety słodki grymas malujący się na twarzy Hannah nie pozostawiał złudzeń co do rozkoszy, która skutecznie ją pochłaniała. Całe szczęście, że operowe arie artystów skupiały na sobie spojrzenia przybyłych gości. Gdyby nie to, wszystkie oczy zwróciłyby się w stronę tych dwojga, a dokładniej rzecz ujmując - na łono kobiety, które przyjemnie zwilgotniało… Była tak napalona, że zaczęła mruczeć podobnie jak rozkoszny gadżet erotyczny. Co ciekawe, mężczyzna któremu towarzyszyła, zachowywał kamienną twarz i stoicki spokój. Bawiła go cała sytuacja, więcej - podniecała go świadomość władzy nad emocjami kochanki. Dlatego, bez żadnych oporów, hojnie wykorzystywał cały wachlarz możliwości dyskretnego pilota. To musiało zakończyć się słodkim finałem, i tak też się stało. Nim opera dobiegła końca, błogość wypełniła każdy fragment kobiecego ciała, po czym zniknęła w niebycie słodkiego zatracenia niczym motyl unoszący się nad pachnącą kwieciem łąką. Nigdy bym nie pomyślała, że tak mała istota może dać tyle przyjemności...

Czemu Krzysztof nigdy nie wspomniał o tej kobiecie? Przecież nie mieliśmy mieć przed sobą żadnych tajemnic. I dlaczego Jonas tak szybko chciał opuścić Mediolan? Nie znałam odpowiedzi na te pytania, wiedziałam jednak jak ukarać kochanka. Tegoroczne święta, jak co roku, spędziliśmy razem. Wyjechaliśmy do Aspen, aby kilka dni pobyć z dala od Warszawy. Wybraliśmy ten kurort z dwóch powodów. Miejsce leżące w Górach Skalistych zapiera dech w piersiach ze względu na malowniczo ośnieżone pasma. Z drugiej strony, pomijając gwiazdy światowego formatu, nie ma tu zbyt dużo paparazzich, ponieważ odstrasza ich mróz i trudny dojazd. Ustronny hotel był udanym pomysłem. Udanym tym bardziej, że strasznie byliśmy siebie złaknieni. Oj strasznie... Podczas pobytu rozkosz targała nami wielokrotnie. Moje ciało zaspokajało głód mego kochanka, wykwintnie karmiąc jego cielesne podniebienie... Bez wątpienia z rozrzewnieniem będę wspominała Boże Narodzenie. Najczęściej jednak będę wracała myślami do pewnej sytuacji...

Był 26 grudnia. W porze popołudniowej opuściliśmy pokój i postanowiliśmy udać się na drinka do hotelowego baru. Tymczasem chwila, której doświadczyliśmy, napisała zgoła inny scenariusz... Oto naszym oczom ukazał się pokój hotelowy, zza drzwi którego dobiegały rozkoszne odgłosy. Nie mogliśmy powstrzymać ciekawości, nie minęła więc minuta a staliśmy pod drzwiami, które po chwili - powodowani lubieżnym zainteresowaniem - lekko rozchyliliśmy. Było warto. Ukazała się nam para kochanków, która oddawała się miłosnemu zatraceniu. Najbardziej pikantne w tej historii nie są jednak splecione ciała zespolone objęciami wzbierającego uczucia lecz to, że rozkoszny spektakl był seansem dedykowanym... Krzysztofowi, który dość szybko zorientował się, że obserwowana para to... Anastazja i Paweł...

- Kurwa, co tu się dzieje?!? - nie krył zdziwienia pomieszanego z oburzeniem.

- Uspokój się i obserwuj! - stanowczy głos Joanny przybrał postać nieznoszącą sprzeciwu, co Krzysztof zrozumiał nad wyraz dobrze.

Paweł siedział wygodnie w fotelu, leniwie sączył drinka i niespiesznie raczył się dymem z papierosa, którego z gracją popalał. Zaiste scena godna uwagi. Pieszczoty francuskie, którymi obdarowywała wybranka młoda kobieta i karesy dłonią przyrodzenia dojrzałego mężczyzny, który zapłacił za ten spektakl, to coś, co na długo pozostanie w naszej pamięci… Widząc jak rozkosznie sterczały męskie berła, jak ponętnie prężyły wdzięki, z sekundy na sekundę wzbierała we mnie chęć na zatracenie się w realiach, których byłam naocznym świadkiem. Wierzcie mi, trudno było oderwać wzrok od Anastazji, która z subtelnością przynależną luksusowej dziwce klęczała przed kochankiem i pieściła językiem duże, ponętnie ukształtowane żyłkami pulsujące pragnienie...

Zawsze podobał mi się widok wyposzczonego demona w delikatnych ustach kobiety. Gdy zaś do tego dodamy kobietę usługującą dwóm mężczyznom, pokusa nakazująca poddanie się rozkoszy jest nieunikniona. Gdy więc młoda dziewczyna zaczęła pieścić dłonią obserwatora, nie wypuszczając z ust twardej namiętności partnera, po moim udzie spłynęła stróżka lepkiego nektaru. Na szczęście nie pobrudził mi pończochy, bo w porę postawiła mu tamę ręka ukochanego. Od kiedy sięgnę pamięcią, Krzysztof lubi ratować z opresji, zwłaszcza w takich sytuacjach... Ja zaś najbardziej lubię jak karmi mnie słodkościami. Tak kochani, lubię zlizywać swoje soki z palca ukochanego... Lubię również ocierać się tyłeczkiem o budzącego się do życia penisa, jak również czuć ciepłą dłoń na cipce… Tego wszystkiego doświadczyłam stojąc przed drzwiami wiodącymi do tajemniczego pokoju hotelowego i obserwując rozkoszny trójkąt kochanków. Ssałam palec ukochanego uprzednio zamoczony w mojej muszelce, lekko rozkraczona, z majtkami na wysokości kolan. Do tego "trzepiąc" uwolnionego kutasa wybranka, który domagał się wulgarnych pieszczot...

Kochankowie z pokoju nie byli świadomi, że są obserwowani, co sprawiało, że sytuacja była pełna podniecającego napięcia. Byłam tak pobudzona widokiem, tak rozpalona palcami ukochanego, tak rozjuszona pikantnymi komentarzami szeptanymi mi do ucha, że jedyne o czym myślałam, to oddanie się memu mężczyźnie na oczach wszystkich! Tu i teraz! Moje marzenie się spełniło, zanim jednak do niego doszło, na hotelowym korytarzu rozległ się przyjemny pomruk, zaś chwilę potem mój jęk, w porę stłumiony dłonią kochanka. Wszystko za sprawą masażera, którego w prezencie dostałam od Lukrecji, przyjaciółki z branży. Poręczne urządzenie to kochanek doskonały. W rękach biegłego w sztuce kochania mężczyzny jest w stanie wielokrotnie przyprawić kobietę o słodki dreszcz emocji. Tak też było w moim przypadku. Niemal słaniałam się z podniecenia mając między nogami masturbator a przed oczami podwójną penetrację słodkich zakamarków przepięknej Anastazji… Czym dłużej patrzyłam na samców, którzy rozkoszują się ciałem kobiety, tym większa wzbierała we mnie chęć bycia zerżniętą. Kutas, którego dzierżyłam w dłoni, był twardy jak głaz i gorący niczym lawa. Czułam, jak w jego środku wrze ciepła i lepka sperma. Świadomość, że penis kipi od nadmiaru nasienia, podniecała mnie do granic możliwości.

Gdy ukochany niespodziewanie włożył palec w moją kakaową szczelinę, nie wytrzymałam i powodowana orgazmem lekko opadłam na podłogę. Nie uszło to uwadze kochanków zatraconych w miłosnym trójkącie. Nie poprzestając w uczestnictwie w swojej orgii, patrzyli na nas i upajali się widokiem napalonej suczki i jej Mastera. Gdy podszedł do mnie Paweł, mój ukochany oddał mu masażer, sam zaś wbił kutasa w ciasną i wilgotną z podniecenia cipkę. Kolejny orgazm zawładnął mym ciałem. Chwilę później przyszedł następny, byłam bowiem bezradna wobec masażera trzymanego między udami przez drugiego mężczyznę... Płonęłam żywym ogniem rozkoszy, paliłam się na stosie ułożonym z rozkosznych chwil, byłam w amoku, gotowa na wszystko, spolegliwa wobec targającego mną uczucia. Gdy zmysłowy pomruk masażera dobiegł końca, padłam na kolana przed oprawcami i niczym francuska pokojówka ssałam nabrzmiałe kutasy napalonych panów domu. Raz jednego, raz drugiego, raz trzeciego. Mężczyźni przekazywali mnie niczym sukę, która jest ich własnością. Szarpali za włosy i policzkowali penisami. Aż nastał moment spełnienia. Aż mężczyźni, jeden po drugim, niczym wyborowi strzelcy, słodko wystrzelili na me usta to, co mają najcenniejsze...

Vendetta się dokonała...

 

Fetysz w literaturze

Fetysz w literaturze
 
Literatura erotyczna to powieści skierowane do kobiet wiedzących czego poszukują w książkach.
 
Pozycje odważne, nacechowane namiętnością oraz erotyzmem rozbudzą zmysły pewnych siebie kobiet.
 
Poznaj wyjątkowe historie w książkach o miłości, gdzie niejednokrotnie dwójka partnerów oddaje sobie nawzajem swoje serca oraz ciała i robią wszystko by trwać razem mimo przeciwności losu.
 
***
 
"Fetysz" to niesamowita mieszanka erotyzmu i gotyckich halucynacji, a przede wszystkim zgłębienie stanu ludzkiej kondycji.
 
Kreując wiecznie zmieniający się trójkąt pomiędzy mężczyzną i dwiema kobietami, pisarka eksploruje wiele aspektów obsesji - intelektualnej, emocjonalnej i seksualnej, otwierając w umyśle i duszy czytelnika miejsca, o których nie wiedział, że istnieją.
 
Wrażliwi na tego rodzaju samopoznanie doświadczają dyskomfortu, ale też iluminacji.
 

Narkotyk randkowy

Narkotyk randkowy
 
Środek imprezy, głośna muzyka i świetna zabawa. Potem już tylko urywki: miły uśmiech, jego dłonie na biodrach, winda, ręce rozpinające stanik. Powrót świadomości następuje najczęściej następnego dnia rano, gdy zgwałcona budzi się w przypadkowym miejscu. Ofiar słynnej tabletki gwałtu nie da się policzyć, bo najczęściej milczą.
 
Pigułka gwałtu, inaczej nazywana jest narkotykiem "klubowym" lub "randkowym", (ang. date-rape-drug). W rzeczywistości chodzi o substancję gamma-hydroksymaślan (GHB), która odkryta została w 1961 roku przez francuskiego uczonego - dr Henri Laborita. Naukowiec początkowo wykorzystywał GHB do narkozy pacjentów. Wkrótce jednak okazało się, że substancja nie zapewnia pełnej ochrony przed bólem, a co gorsza odpowiada za niepożądane skutki uboczne. Substancja jednak nie pozostała niezauważona i szybko zjednała sobie zwolenników, którzy zaczęli wykorzystywać ją w innych celach. Obecnie to najczęstsza substancja wykorzystywana do odurzania ofiar.
 
W Austrii i Włoszech wciąż figuruje także jako substancja sprzyjająca leczeniu alkoholowych zespołów abstynencyjnych oraz do podtrzymywania abstynencji u osób uzależnionych od alkoholu. Częściej GHB znana jest jako tabletka gwałtu. Nazwa może być myląca, ponieważ występuje ona nie tylko pod postacią pigułek, ale także proszku lub cieczy. Jest tania, łatwo dostępna, w każdej formie można ją dodać do pożywienia lub napoju i rozpuścić. Nie pozostawi smaku, więc bardzo trudno ją wykryć. Dlatego zbiera tak duże żniwo.
 
Tabletki gwałtu - niestety - są bardzo popularne i chętnie sprzedawane przez dilerów, z uwagi na fakt, że przebicie cenowe jest ogromne. Wszystko za sprawą ich śmiesznie niskiej ceny. Zarobić można więc dużo i łatwo, stąd coraz więcej grup przestępczych wchodzących w ten biznes. O klientów łatwo, zwłaszcza w dużych miastach i letnich kurortach.
 
Na naszym rodzimym rynku alternatywą dla GHB jest ketamina - stosowana do znieczuleń weterynaryjnych. W slangu nazywana "witaminą K". Wywołuje omamy, halucynacje, delirium, zaburzenia pamięci, a w większych dawkach lub w połączeniu z alkoholem zaburzenia oddychania. Może być przyczyną zgonu. To te dwie substancje i ich pochodne, ze względu na niską cenę i łatwą dostępność, królują w polskich klubach.
 
***
 
Wydawałoby się, że osoba serwująca tabletkę gwałtu, tak jak w przypadku większości narkotyków, powinna obawiać się konsekwencji po wykryciu w organizmie ofiary śladów substancji. Nic bardziej mylnego. GHB bardzo szybko znika z organizmu, nie pozostawiając po sobie śladu.
 
- Pięć gramów wystarczy, by laska odpłynęła na dobre osiem godzin. Potem wszystko rozkłada się na wodę oraz dwutlenek węgla i jest kompletnie niewykrywalne - na jednym z for tłumaczy internauta o nicku grzes123.
 
Tabletkę bardzo łatwo zamówić też w sieci. Treść anonsów przeraża. - GHB po kilkunastu godzinach jest całkowicie usuwane z organizmu, a więc niewykrywalne w jakichkolwiek testach. Nikt wam nic nie udowodni! - zachwala dealer, który ogłasza się na portalu oglaszamy24.pl. Nawet nie ukrywa intencji swego produktu.
 
Działanie substancji zawartej w tabletce potrafi być bardzo szybkie. Bywa, że osoba, która właśnie wypiła drinka, nie zdąży do stolika, gdzie przebywają jej znajomi. Może opaść z sił i nie dać rady przeciwstawić się temu, kto wrzucił tabletkę. W efekcie często dochodzi do gwałtu lub gwałtu zbiorowego, którego dziewczyna potem nie pamięta, a co za tym idzie, nie jest w stanie wskazać sprawcy.
 
kobieta.wp.pl
 

Najpopularniejsze fetysze seksualne

Najpopularniejsze fetysze seksualne
 
BDSM nie jest już najpopularniejszym fetyszem seksualnym w Wielkiej Brytanii. Przeprowadzone tam badanie pokazało, że więcej od zwolenników zabaw sado-maso jest tych, którzy preferują nagrywanie łóżkowych zabaw domowymi kamerkami.
 
Wzrost zainteresowania tworzeniem domowych filmów porno nie dziwi autorów badania. Seksuolożka Annabelle Knight wyjaśnia w rozmowie z "Huffington Post", że znaczenie ma tutaj łatwy dostęp do sprzętu nagrywającego. – Rosnąca popularność smartfonów zmieniła nasze podejście do seksu. Praktycznie wszyscy możemy teraz nagrywać filmiki, w tym również ekstremalnie erotyczne produkcje, z których pary mogą cieszyć się w domu – wyjaśnia.
 
Ekspertka tłumaczy, że tworzenie takich filmów jest w porządku, o ile partnerzy darzą siebie zaufaniem. Co więcej, filmy i zdjęcia erotyczne pomagają podtrzymać temperaturę w związku na przykład wówczas, gdy nie widzimy się na co dzień.
 
Drugim co do popularności fetyszem seksualnym okazuje się być BDSM. Okazuje się jednak, że Brytyjczycy niemal równie chętnie odgrywają w sypialni różne scenki i wcielają się w role. – Udając kogoś innego, wielu ludziom łatwiej otworzyć się na nowe doświadczenia, również takie, na które normalnie by się nie zdecydowali – komentuje Knight.
 
Czwarte miejsce na liście zajmuje upodobanie do przebierania się w lateksowe czy skórzane stroje. – Ubieranie się w obcisłe stroje to rodzaj seksualnego zniewolenia. Niektórych podnieca już sam zapach lateksu czy skóry – tłumaczy seksuolog.
 
Na dole listy znalazło się kolejno upodobanie do klapsów, fetysz stóp, ale także przebieranie się za płeć przeciwną czy urofilia, czyli oddawanie moczu na partnera. – To raczej niszowy rodzaj fetyszu, niemniej o wiele bardziej popularny, niż moglibyśmy sądzić – komentuje ekspertka.
 
Na dziewiątym miejscu listy znalazł się tzw. swinging, czyli stosunki seksualne z innymi za zgodą stałego partnera, oraz seks grupowy. Okazało się, że wśród badanych najmniej było zwolenników seksu w miejscach publicznych.
 
wp.pl
 

Oczami Christiana Greya - recenzja

Ta książka została zmieszana z błotem znacznie wcześniej, niż pojawiła się w księgarniach. Jedni skreślili ją z góry za nazwę, drudzy nie chcieli być częścią jej zysku, jeszcze inni "odważyli się" przeczytać i stwierdzili, że znaleźli się na dnie literatury. Między licznymi przeciwnikami znalazła się też wierna grupa sympatyków perwersyjnej miłości Christiana i Any. Ta grupa dzielnie broni mocnych stron książki.
 
W tej recenzji nie zamierzam streszczać fabuły, mam wrażenie, że znają ją już prawie wszyscy. Wolę skupić się na moich odczuciach i niejako porównać je z opiniami innych. Zaczęłam od przeszukania internetu i przeczytania kilku recenzji "Greya". Zaskoczył mnie wielokrotny atak na książkę i poniżanie jej wręcz doszczętne. Uruchamiając swoją wyobraźnię, można stwierdzić, że przeciwnicy powieści E.L. James, jak na ironię, sami stali się Greyem i znęcają się nad najnowszym wydaniem autorki, niczym Christian znęcający się nad swoją uległą w pokoju zabaw.
 
Wśród licznych opinii książki na portalu lubimyczytac.pl znalazłam dwa zdania, na których chciałabym oprzeć swoją recenzję. Te dwa zdania wybrałam celowo, bo idealnie odzwierciedlają najczęściej pojawiające się w stosunku do tej pozycji zastrzeżenia. Mam nadzieję, że ich autorzy nie będą mieli mi tego za złe.
 
Cytat z pierwszej opinii: "To erotyk wypełniony pogardą w stosunku do kobiet, idealizowaniem toksycznego związku i pokracznym, skrzywionym obrazem relacji BDSM".
 
W tym zdaniu jest trochę prawdy. Układ zaproponowany przez Christiana w pierwotnej wersji jest toksyczny, nie mam żadnych wątpliwości. Nie zgadzam się jednak z wyrażeniem, iż książka idealizuje taki związek. Główna bohaterka wyraża zgodę na bycie uległą, jest dorosłą kobietą i świadomie podejmuje kolejne decyzje. Nikt nie zmusza jej do niczego, a Grey pozwala jej manipulować każdym punktem zaproponowanej umowy. Ta książka nie pochwala toksycznego związku, wręcz przeciwnie. Pokazuje różne strony fascynacji światem BDSM, przy jednoczesnym besztaniu relacji PAN-ULEGŁA między dwojgiem ludzi, którzy zaczynają czuć do siebie coś więcej, niż pożądanie. Autorka celowo pokazuje, jak bardzo Christian zmienia się po poznaniu Any. Bohater, który wcześniej podchodził do kobiet przedmiotowo i wielokrotnie sam powtarzał, że lubi patrzeć na cierpienie uległych, zaczyna odkrywać, że o wiele większe i przede wszystkim prawdziwsze pożądanie, wzbudzają w nim nowo poznane uczucia.
 
Nie mogę też potwierdzić, że erotyk wypełniony jest pogardą do kobiet i skrzywia obraz relacji BDSM. Po pierwsze, jest to powieść napisana przez kobietę i nie sądzę, aby pani E.L. James miała zamiar gardzić celowo kobietami. W teorii sadomasochizmu możemy doszukać się dosłownie wszystkich elementów, które pojawiły się w "Greyu". Pojęcia typu pan, uległa, słowo-klucz, wiązanie, czy kneblowanie, to standardowa terminologia dla zwolenników takich fantazji.
 
Cytat z drugiej opinii: "Jest to tylko maszynka do zarabiania pieniędzy, ponieważ autorka nawet nie musiała się silić na nowe dialogi".
 
To prawda, "Grey" jest odgrzewanym kotletem i nie ma co tego ukrywać. Potwierdzam te słowa stuprocentowo. Książka nie wnosi nic nowego do samej treści, a jej wydanie jest ewidentnie napędzaniem wydawcom kolejnych gigantycznych zysków. Jasne jest, że nie jest to książka dla każdego. Jeżeli jednak sympatycy trylogii E.L. James chcą spojrzeć na te same wydarzenia okiem Christiana, to czemu nie? Myśli głównego bohatera przestają być tu tajemnicą, w zamian nabierają cech humorystycznych. Christian okazuje się całkiem zabawną postacią.
 
Przyznam jednak, że zaskoczył mnie sposób oceniania tej książki przez wielu czytelników. Odnoszę wrażenie, że jeżeli ktoś uznał ją za wyżej wymienioną maszynkę do zarabiania pieniędzy lub uznał książkę za żenującą ze względu na jej tematykę, od razu przyznawał jej najniższą z możliwych ocen, nadając jej tytuł totalnego zera. Czy fakt, że treść książki ociera się w dużej mierze o umowne tortury, powinien być jedynym wyznacznikiem oceny całej książki? Rozumiem opinie, w których czytelnicy zwrócili uwagę na niską jakość tłumaczenia powieści oraz na prostotę użytego języka, może właśnie przez to ucieka nam cały przekaz.
 
Jakie jest zatem moje podsumowanie "Greya"? Jest to mało zaskakująca, lecz nad wyraz lekka, powtórka z "50 twarzy Greya". Poza napędzaniem zysków, okazała się zabawną lekturą, której nie żałuję. Nie uważam, że pani E.L. James traktuje gorsząco słabą płeć, wręcz przeciwnie, pokazuje, że to kobieta potrafi przejąć kontrolę nad mężczyzną, nawet jeżeli ten nie jest tego świadomy. Żałuję, że autorka nie wkręciła do powieści więcej ciekawostek z życia głównego bohatera, których nie znaliśmy z wcześniejszych części. Może wtedy spojrzałabym na niektóre wątki trochę świeższym okiem.
 
sztukater.pl
 

Impreza dla doświadczonych swingersów

GangBang to impreza dla prawdziwych koneserów. Dla miłośników ostrzejszych zabaw w naprawdę dużym gronie. Jeśli jesteś odważną i wyzwoloną kobietą, która uwielbia być adorowana przez kilku (lub kilkunastu – czemu nie?) panów, jednocześnie lub po kolei, to ta impreza jest właśnie dla ciebie!
 
Zapraszamy również szarmanckich gentelmanów, dla których patrzenie i uczestniczenie w dawaniu przyjemności kobiecie, nie tylko solo, wywołuje dreszcz emocji i satysfakcję. GangBang to szalona i ostra zabawa dla odważnych!
 
Do waszej dyspozycji oddajemy wielki kopulodrom w Performance Hall oraz, na tym samym poziomie, duże, wygodne łóżko otoczone z trzech stron lustrami. Dla miłośników i miłośniczek niespodzianek mamy glory hole w dwóch wersjach – standard i czeskiej, a także zapraszamy do korzystania ze studia BDSM „Pleasure&Pain”.
 
Jeśli jednak zechcecie odpocząć od grupowych zabaw, wyłącznie na pary czeka Couples’ Lounge, a dla tych, którzy chcą nieco odpocząć po wyczerpującej, ale satysfakcjonującej zabawie, polecamy udać się na poziom -1 do „Playroomu”, gdzie pogracie w rzutki oraz bilard lub do strefy SPA, gdzie możecie do woli korzystać z sauny, basenu oraz dwóch stołów do masażu. Oczywiście zapraszamy również na dancefoor i do baru, gdzie nasza obsługa przygotuje wam najlepsze drinki.
 
GangBang to impreza dla doświadczonych swingersów, ale co odważniejsi debiutanci, również nie wyjdą z klubu zawiedzeni!
 
Nazwa klubu w wiadomości prywatnej.
 

Szukaj

Newsletter

Zapisując się na newsletter, zgadzam się na przetwarzanie danych osobowych, akceptując warunki Polityki prywatności.
BIGtheme.net http://bigtheme.net/ecommerce/opencart OpenCart Templates